sobota, 5 lipca 2008

Fight Club

Malutkie kocięta i ich słodkie przepychanki... tak sobie myślałam przez długi czas. Ale dzisiaj widzę, że to nie takie słodkie i delikatne. Normalnie w mieszkaniu mi się zrobił jakiś Fight Club. Przyglądam się z lekkim niepokojem, bo martwię się o maluchy. Z obserwacji wynika, że zasady są proste: "wszystkie chwyty dozwolone". W ruch idą zęby i pazury, a rany można podzielić wg następującej klasyfikacji: kłute, gryzione, drapane, szarpane. No i może wygląda to strasznie, ale w sumie to w ten sposób maluchy zdobywają sprawność i fakt, że potrafią się tak bawić, podobno świadczy właśnie o ich dobrym zdrowiu. Więc przyglądam się.. z lekkim niepokojem, ale i z ogromną dumą :)





Brak komentarzy: